Belgijska podróż…
Szanowni Profesorowie, Drogie Koleżanki Studentki i Koledzy Studenci!Niedawno wróciłem z wyjazdu studyjnego, na który udało mi się wygrać dzięki uczestnictwu w konferencji “Opolskie Forum Młodych” organizowanej przez Panią Europosłankę Danutę Jazłowiecką. Podróż ta okazała się wielką przygodą.
Zobaczyłem stolicę Nas Wszystkich – Europejczyków – Brukselę i zwiedzałem Europarlament. Świadomość bycia częścią tej Wspólnoty Starego Kontynentu to dla mnie wielka radość i duże emocje. Duże wrażenie zrobiło na mnie Parlamentarium – multimedialne muzeum Parlamentu Europejskiego.
Ważnym elementem tego fascynującego przeżycia był doświadczenie wielokulturowości, przede wszystkim mozaika kultur na ulicach Brukseli i ludzie siedzący na placach i trawnikach i nieśpiesznie ze sobą gawędzący. W końcu zrozumiałem także znaczenie słowa “hello!”. No bo jak powiedzieć do młodej recepcjonistki czy młodego kelnera? “good morning” jest zbyt grzeczne a “hi” zbyt bezpośrednie).
Kolejnym punktem mojej wycieczki, tym razem bardziej spokojnym była Brugia. Doświadczyłem starego, flamandzkiego miasta nienaruszonego przez obie Wojny XX wieku. Spokojne miejsce i jak zapewniają Belgowie – prawdziwe królestwo czekolady (potwierdzam ;)).
Niektórzy mówią “Il n’a pas de Belge” (“Nie ma Belgów”) są tyko belgijskie teatry, wojsko, król, frytki i czekolada – a poza tym Belgów nie ma (są tylko Walonowie, Flamandowie i Brukselczycy). Ja bym się z tą tezą nie zgodził. Widziałem wspaniały kraj wraz z pięknym narodem i wieloma cechami wspólnymi ukształtowanymi przez historię. Szczerze wolę wierzyć w wersję wydarzeń, w której naród belgijski jednak się narodził (według legendy ponoć w Operze ;-)).